Jeśli patrząc na gdańskie nabrzeża i architekturę wyobrażasz sobie, że wszyscy mieszkańcy zajmowali się działalnością związaną z morzem, to z pewnością zainteresuje Cię, jak było naprawdę. Gdańsk był miastem rozwiniętym, w którym tętniło życie gospodarcze. Ludność zajmowała się produkcją, handlem i usługami. Więcej na ten temat opowie Ci strona gdansk1.one.
Jak rzemieślnicy wpływali na wygląd miasta

Jak podaje wydanie trojmiasto, w XVII wieku Gdańsk był miastem kupieckim, w którym mieszkali marynarze, robotnicy portowi i tragarze. Stąd też i występuje on takim w wyobraźni każdego, kto odwiedza to miasto. A mało kto wie, że najczęstszym zawodem wśród mieszkańców Gdańska było rzemiosło. Rzemieślnicy stanowili ponad połowę z 70 tysięcy ówczesnych mieszkańców miasta.
Całe miasto było usiane warsztatami. Niektóre obszary były praktycznie wypełnione przedstawicielami określonego rodzaju działalności i ich produkcjami. Miało to szczególny wpływ na kształtowanie się miasta i znajduje odzwierciedlenie nawet do dziś, na przykład w nazwach ulic, które pozostały po tamtych czasach, na przykład Rzeźnicka (działali tu rzeźnicy), Garbarska (garbarstwo), Kaletnicza (produkcja wyrobów skórzanych).
Zawód niektórych rzemieślników można było odgadnąć niemal bezbłędnie. Wskazywał na to zazwyczaj charakterystyczny wygląd, a nawet zapach danej osoby. I tak piekarza, rzeźnika, garbarza czy piwowara można było odgadnąć od razu. Innych, takich jak kowale, murarze czy cieśle, rozpoznawano po nieustannym hałasie towarzyszącym ich pracy.
Życie rzemieślnika było proste: niektóre warsztaty znajdowały się tuż przy ulicy. Na przykład szewc siedział na stołku i czekał na klientów. To właśnie i była cała firma: biuro, szyld reklamowy i jeden pracownik.
Jak rozwijał się przemysł mięsny
Najważniejszymi osobami dla zapewnienia miastu bytu byli zawsze kucharze-rzemieślnicy: rzeźnicy, piekarze i piwowarzy.
W XVII wieku przemysł rzeźniczy rozwijał się szczególnie szybko. Rosło spożycie mięsa, więc gdańscy rzeźnicy za pośrednictwem agentów handlowych kupowali zwierzęta z całego Pomorza, a także z Mazowsza i południowej Polski. Mieszkańcy Gdańska mogli kupić świeże mięso w 166 kramach działających na terenie miasta. Nad utrzymaniem czystości i porządku w rzeźniach czuwał cech rzeźników. Istniały szczegółowe przepisy regulujące warunki uboju. Nakazywały one nawet humanitarne traktowanie zwierząt.
Jak nowe technologie oddziaływały na rzemiosło
Wiek XVII charakteryzuje się również początkiem wąskiej specjalizacji wielu przedstawicieli rzemiosła. Dotyczy to nie tylko rzemiosła spożywczego. W tym czasie pojawiły się nowe rzemiosła, takie jak miodosytnicy czy pasztetnicy. Gdańscy znani w Europie wytwórcy mebli dzielą się na tych produkujących artystyczne meble luksusowe i tych specjalizujących się w produkcji zwykłych mebli drewnianych. Bednarze dzielą się na specjalistów od beczek na śledzie i tych, którzy robią beczki na piwo.
Gdański przemysł włókienniczy również przechodzi zmiany technologiczne, co pozytywnie wpływa na jakość wyrobów. Ruch ten jest spowodowany wpływem holenderskich rzemieślników. Jednak nie wszyscy byli pozytywnie nastawieni do postępu. Starym tkaczom-rzemieślnikom nie podobały się nowe wynalazki i spowodowane przez nie przyspieszenie produkcji. Bali się, że maszyny, które były znacznie wydajniejsze od człowieka, zabiorą chleb rzemieślnikom i ich rodzinom. Dlatego na różne sposoby starali się utrudniać życie tym, którzy chcieli wprowadzać zmiany i wdrażać je w swoich przemysłach.
Jaką rolę odgrywały gildie w życiu miasta i rzemieślników?

Bardzo ważną rolę nie tylko w życiu zawodowym rzemieślnika odgrywała gildia. Gildia była organizacją samorządu rzemieślniczego o charakterze społecznym, zawodowym i częściowo gospodarczym, która zrzeszała rzemieślników jednego lub kilku pokrewnych zawodów. Gildia miała na celu m.in. doskonalenie umiejętności zawodowych rzemieślników oraz dbałość o jakość ich wyrobów. Dbała również o dobre imię swoich członków. Gildia walczyła w imieniu rzemieślników o ich prawa i reprezentowała ich w radzie miejskiej. Innymi słowy, ówczesna gildia była czymś w rodzaju związku zawodowego, ale o szerszym zakresie władzy i wpływów.
Oprócz regulowania spraw zawodowych, gildie zajmowały się organizacją życia towarzyskiego i czasu wolnego rzemieślników. Dbały o sprawy religijne: budowały kaplice, ołtarze, a nawet kościoły na cześć swoich patronów. W tym czasie gildie były również zakładami ubezpieczeniowymi, które wypłacały starym i chorym rzemieślnikom świadczenia i pomagały w leczeniu, np. w znalezieniu miejsca w szpitalu w razie potrzeby.
W domach gildii, które były budowane ze składek członków, odbywały się spotkania, które często kończyły się wystawnymi bankietami. Oczywiście zależało to od zasobności skarbu gildii.
Jak rzemieślnicy stawali się majstrami i członkami gildii

Gildie miały swoją hierarchię, ponieważ wśród rzemieślników byli czeladnicy i uczniowie, którzy uczyli się i pracowali latami, aby wspiąć się po szczeblach kariery i zostać majstrami, którzy mieli wszystkie prawa w gildii. Było to bardzo trudne do osiągnięcia: gildie nie były zainteresowane zwiększaniem liczby majstrów, co prowadziłoby do spadku dochodów. Selekcja była więc ostra, a konkurencja wśród kandydatów duża. Aby zostać fachowcami, czeladnicy i uczniowie musieli zdać trudne egzaminy, a podczas ich przeprowadzania często dochodziło do naruszeń.
W księdze pamiątkowej szkatułkarzy z końca XVI wieku znajduje się wpis o zarządzeniu wydanym przez radnego Gerta von de Helle, w którym stwierdza się, że podczas sprawdzania wyrobów na tytuł majstra dochodziło do naruszeń. Radny zakazywał ich wykonywania pod karą butelki gdańskiego piwa. Mowa była o tym, że starsi gildii celowo uszkadzali wyroby niektórych kandydatów, które oni sprawdzali, aby Ci odpadli z konkursu.
Jeśli kandydat pomyślnie przeszedł egzamin wstępny, to i tak mógł zostać wyeliminowany na kolejnym etapie, a to oznaczało kosztowne wpisowe i ucztę dla całej gildii. Jednocześnie wymagania dotyczące uczty były również jasno określone w regulaminie.
Tak więc w 1626 roku gildia rymarzy żądała, aby kandydat na majstra poczęstował swoich kolegów kolacją składającą się z kurczaka w winie, pieczeni, słodkich ciastek, masła, sera i piwa. Tego samego dnia rymarze chcieli również zjeść z kandydatem obiad. W menu żądano ryby, kurczaka, masła, sera, chleba, jabłek i piwa.
Pomimo tego, że reguły gildii rymarzy były bardzo wymagające, inne gildie stawiały kandydatom jeszcze surowsze warunki. Często jedynym sposobem na dołączenie do gildii było poślubienie wdowy lub córki rzemieślnika.
Dlaczego tak trudno było zostać członkiem gildii?

Powód jest bardzo prosty. Gildia była szansą na lepsze życie. Czeladnicy i uczniowie pracowali jak niewolnicy, nawet po siedemnaście godzin dziennie za skromne wynagrodzenie od 4 do 8 groszy tygodniowo. Jedyną pociechą w tym ciężkim życiu była liczba dni wolnych od pracy. W XVII wieku było ich około 100 rocznie. Ale o przyznaniu dni wolnych w związku ze świętami decydował również majster. Na przykład w statucie kowali z 1576 roku można przeczytać: „Jeśli czeladnik pominie jeden roboczy dzień tygodnia bez zgody i wiedzy swojego majstra, musi wyrównać straty i zwrócić majstrowi to, co ten stracił z jego winy”.
Jak czeladnicy i uczniowie bronili swoich praw
Czeladnicy buntowali się przeciwko swoim pracodawcom na różne sposoby. Najbardziej znaczącą formą buntu były strajki solidarnościowe. Na przykład w 1591 roku strajkowali pracownicy piekarni. Powodem było pozbawienie ich przywileju korzystania z pieców na własny użytek.
W 1646 r. piekarze również wzniecili zamieszki. Interweniowały władze miasta, a przywódcy zamieszek zostali aresztowani. Chodziło o to, że piekarze chcieli otrzymywać zamiast piwa w pracy ekwiwalent w pieniądzach.
W 1591 roku w gildii snycerzy doszło do buntu. Na jego czele stanął czeladnik Wolf Deberaver, ze względu na to, że odmówiono mu piwa na Wielkanoc.
Szlifierze, bednarze, snycerze, wytwórcy koszy, malarze i stolarze często stosowali strajki jako sposób obrony swoich praw.
Zwykle na pomoc panom przychodziły władze miasta i patrycjat. Bunty były tłumione w zarodku, przywódcy byli więzieni lub wyganiane, a na innych nakładano kary finansowe. I choć czeladnicy przegrywali, od czasu do czasu udawało im się uzyskiwać drobne ustępstwa.